Do wszelkich gier które instaluje na swoim blaszaku podchodzę zwykle sceptycznie. Niemal codziennie przeglądając Facebook\’a, napotykałem się na reklamę gry Elsword, aż w końcu spróbowałem i… mam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo fajna gra dla młodszych odbiorców, a z drugiej strony… nuda? Jeśli nie masz jeszcze konta, a chcesz sam wypróbować kliknij – Elsword rejestracja
Konto w grze posiadałem już od dłuższego czasu, więc nie miałem żadnych problemów ze stworzeniem nowego. Uruchomiłem więc grę, która standardowo jak przewidywałem zaczęła pobierać patcha i oczom ukazało się proste menu logowania na ładnym obrazku przedstawiającym postacie w grze. Ich jest pięć, przy czym każda ma oddzielny wachlarz skilli i zwykle zupełnie inaczej wyprowadzane combosy.
|
|
Zacząłem od gry elfką, gdyż była… nie ukrywajmy, lubię elfki, na dodatek zwykle łucznicy są klasami zwinnymi, szybkimi i często śmiercionośnymi. Wybrałem pierwszą lepszą nazwę postaci, która nawet nie była zajęta ku mojemu zdziwieniu i zacząłem grę. Fabuła wydawała się prosta – na świecie istnieje \”drzewo el\”, które powoli traci moc, a jakiś zbój chce ukraść kryształy. Zaczął się więc tutorial, który pozwolił mi na spokojnie opanować klawiszologię. Według mnie jest ona dosyć wygodna, sześć przycisków do siekania, strzałki, spacją zmieniamy zestaw umiejętności w przyszłości. Ruszyłem więc naprzód i zamiast skopać tradycyjnie cztery litery moim przeciwnikom, skorzystałem z umiejętności. I tu pierwsze (myślę, że pozytywne) zaskoczenie.
Postać zupełnie jak w bajce Power Rangers wykrzyczała \”Diabelski kolec!\” po czym wypuściła śmiercionośną strzałę. Widok kamery, oraz ogólne przedstawienie użycia umiejętności wyglądało bardzo komiksowo, co na pewno spodobałoby się maluszkom. Ale na dłuższą metę jest to męczące. Przemierzając dungeony w kilka osób i rozprawiając się z bossami, niemal co kilka sekund jakaś postać z grupy drze się w słuchawki. Niestety, tych efektów się wyłączyć nie da.
Drzewko umiejętności również nie jest zbyt zaawansowane, jednakże na początku nie możemy rozwijać wszystkiego jak leci, bo mamy tylko… cztery sloty do szybkiego ich wykorzystywania! Na dodatek następne cztery odblokowują się jakiś czas po osiągnięciu drugiej klasy. Utrudnia to wprawdzie trochę sprawę, ale też zmusza do myślenia – co nam się przyda, a co nie.
Wbijanie kolejnych poziomów również nie jest niczym nowym. Ograniczamy się do wykonywania kolejnych questów, pobierania nagród z nich, najczęściej itemów setowych na dany level i rozpoczęcia kolejnego zadania. Zmusza nas to do ciągłego latania do miasta/tablicy ogłoszeń, aby zaakceptować kolejne misje. Ich również nie możemy się podejmować w nieograniczonej ilości, ponieważ możemy w jednym momencie wykonywać ich maksymalnie 10!
W grze również istnieje item shop. Dużo rzeczy znajdujących się w nim to takie, które zmieniają nasz wygląd. Fryzury, naszyjniki, buty, rękawiczki – czego dusza zabraknie. Taka forma mikropłatności i asortyment przedmiotów sprawia, że Ci którzy mają pieniądze – wcale nie są o wiele lepsi od tych, którzy ich nie mają. Jest to bardzo duży plus gry.
Ogółem? Myślę, że warto zagrać, aby się przekonać czym jest produkcja albo po prostu, aby zabić dużą ilość naszego wolnego czasu. Gra jest bardzo popularna wśród polaków, grywalna i wciąga na długie godziny, lecz nie jest tak dobra, aby wessać bez wytchnienia i już nigdy się nie wydostać z jej objęć. Gdybym miał oceniać, dałbym jej 8/10 z czystym sumieniem.